Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 grudnia 2011

Relacja z Madagaskaru

Madagaskar
to taka dziwna kraina
wyodrębniona z codziennego życia;
znajduje się w jego centrum,
a teoretycznie
jest
poza nim.

Lądujesz na wyspie
i natychmiast zauważasz,
że wszystkie zamieszkujące ją istoty
żyją w koncentracji
każda pochłonięta sobą
lub istniejąca
w ścisłej korelacji
z najbliższą.

Madagaskar
zza swoich okien
obserwuje świat

samotnie, niezauważony
nie niepokojony
tymi swoimi
dziecięcymi oczkami

Wszyscy doskonale
wiemy, że tam oni
gdzieś są
ale nic więcej
wiedzieć o nich
nie chcemy.

* * *

Widziałem serce matki
nad słabym
diecka sercem
przez całą dobę.
Widziałem
jak obmywa je łzami
i wie, że
nic więcej
nie może
dla niego zrobić.

Szpital, Oddział dziecięcy
29.12.2011r. Krasnystaw



dla niego zrobić.

środa, 12 października 2011

Teodor i Antonii - Stypa -

- Niedawno jeszcze byłem częstym gościem na ślubach - westchnął Antonii wpatrując się w dno pięknie rżniętego kryształowego kieliszka po wódce. Jednocześnie zaczął z niepokojem rozglądać się za pozostawioną gdzieś w okolicy jeszcze nieopróżnioną butelką. Za stołem rozsiedli się goście, rosół został dawno wysiorbany, a kelner rozpoczął podawać drugie danie. Antonii pomimo potężnej wady wzroku starał się przyglądać zgromadzonemu towarzystwu. Same kobiety - parsknął. Teraz wszystko jasne! To przecież my, mężczyźni dźwigamy na swoich barkach cały ciężar życia, praktycznie nie chorujemy bo to nie męskie a potem przygnieceni kładziemy się wcześnie do grobu - a one? Ileż to chorób każda z nich w swoim życiu miała! Sam nie mam pojęcia, że tyle ich jest! Katar taki, katar siaki, jaskra, biodro, podwyższony cukier, za niski cukier, ciśnienie za niskie, za wysokie, skurcze, boli głowa, boli noga, nie boli, a powinno... A właściwie co to jest aparat do mierzenia ciśnienia? Z tej zgryzoty wychylił kolejny kieliszek do schabowego, jednocześnie z obrzydzeniem spoglądając na sąsiadkę, która odstawiła podobny zestaw na bok i raczyła się chudą szynką z sałatką bez majonezu. - Patrzeć na to nie można - sapną do siebie. - A co to szanownej Pani nie smakuje? - Nieco za tłuste, panierka z bułki no i smażone to w głębokim oleju; to takie niezdrowe - odrzekła cichutko. - To ja jeżeli można... - Ależ proszę bardzo, bez krępacji! Antonii zachęcony wsunął jeszcze drugie danko Miłej Pani śmiejąc się do siebie w duchu i dopijając kolejnego głębszego. Stypa powoli się rozkręcała i o szanownym zmarłym rozpoczęto opowiadać zabawne anegdotki. Antonii już miał coś miłego od siebie dodać gdy nagle tępy ból brzucha zgiął go wpół. Co jest? Niestrawność, po czym? Ból nie ustępował a wręcz przeciwnie nasilał się. Przeprosił więc gości,  odchodząc od stołu, wychylił jeszcze rozchodniaka, myśląc jednocześnie o wódce z pieprzem w domu - niezawodnym lekarstwie na bolący żołądek.

poniedziałek, 10 października 2011

Czarkowi Samuelowi

To wszystko jest
tak bardzo ludzkie
wiesz o tym.

a jednak

nie przesypiasz
nocy,
a w dzień
unikasz drzemki.

Proste czynności
nabrały
metafizycznego sensu.

Spoglądasz na ludzi
i mówisz sam sobie;
- ile bym dał
aby stanąć w ich miejscu.

ale to nie prawda.

Wiem,
że gdybyś mógł
złapał byś
za nogi Boga
jak Jakub

ale On
już Ci pobłogosławił

bo jest
nieprzebraną
Mądrością
i Miłością

a Ty
nie tracisz wiary.

poniedziałek, 26 września 2011

* * *

                      
Uśmiechnął się.

Gniew, który
nagle w  nim wybuchł
zgasł
jak pochodnia
wtopiona w wodę.

Patrzył
przed siebie
przez chwilę,
zakłopotany.

A ona
tak po prostu
przeszła obok
wielu dobrych lat
nic nie mówiąc.

Odwrócił się,
i odszedł.

Nigdy już
nie oglądał
się za siebie.
Nigdy
nie był już
nic nikomu winny.

niedziela, 18 września 2011

Wyklęty

Określam
ludzi wokół siebie
Tłum brzydzi,
jednostka odpycha.

Cisza.
Ona jedna
stała się wartością
samą w sobie.
Reglamentowaną.

Miasto Chaosu
oplotło mnie
przez lata
uściskiem
ze wszystkich stron.

Pozostało mi tylko
zmuszać się
do uśmiechu.
Bo przecież
tego oczekujesz.

Staram się
ale nie mogę.
więc zmuszam się
w oddechu
- który truje.

A gdzieś tam,
jest mój świat
na wpół horyzontem
rozcięty
pozwól mi być tam
pozwól być
wyklętym.

czwartek, 8 września 2011

Jakoś to będzie

Jakoś to będzie.

Słów przemyślanych
odpędzam komary.
Będą krążyły
z rankiem do nocy.

Myśli natrętne
w sposób nachalny
jak słońce
- światłem przez oczy.

Jakoś to będzie,
słowa jak mantra
a ciało stało się
jej klasztorem.

Tak tylko będzie
dla siebie
w sobie
lub może...

To nie możliwe.

poniedziałek, 5 września 2011

Młoda Para


       Nie mogłem oprzeć się pokusie i pociągnąłem za migawkę...
A wszystko wynika z przemyśleń na szybko i analizy stereotypów jakim ulegamy.
Otóż. Młodzi są... piękni i młodzi, kochają się a każda panna młoda wygląda tego najważniejszego dla niej dnia najwspanialej. On, szarmancki, wpatrzony w nią jak w zwierciadło, świata poza nią nie widzi.
Tymczasem, zobaczyłem nieco odmienny obrazek, a każdy w tym miejscu ma dowolność interpretacji. 
Zobaczyłem małżeństwo, które jest już ze sobą ileś lat i może nieco kuriozalnie ubrano ich w ślubne uniformy.
Tragediante - komediante.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Bajki


- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść.? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy.? - Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
Kubuś Puchatek

Jak zobaczysz taki długi, ciemny tunel to nie idź w stronę światła!
Shrek

czwartek, 11 sierpnia 2011

Za oknem


Za oknem panuje bylejakość.
Drzewa stały się soczyście sierpniowo zielone i pobrały odpowiednią do fotosyntezy porcję słońca i nadmiernie obfitą ilość wilgoci oraz deszczu. Doszedłem do przekonania, że widocznie nie wszystkie istoty na Matce Ziemi mogą otrzymywać to o czym one tylko marzą. Jako człowiek poczułem się nieco poniżony. Gdzie słoneczna pogoda?
Z drugiej strony nie ma co narzekać; otrzymujemy wszystko czego potrzebujemy - mamy czym oddychać, w sklepie na półce jest jogurt.

sobota, 30 lipca 2011

Kapelusz


Wyruszył w podróż po ciepłych morzach, zerwany przez zbyt gwałtowny wiatr. Przyjaznych prądów morskich!

czwartek, 28 lipca 2011

Teodor i Antoni - Wyjazd -


Cały dzień jak i poprzednie dwa tygodnie upłynęły Teodorowi na siedzeniu w domu. Porzucił na rzecz tego swoje dotychczasowe częste spacery do Ogrodu Saskiego, stał się jakby mniej towarzyski, a coraz bardziej przygnębiony. Wpatrując się tępo w nieokreślone miejsce przed sobą słuchał radia, które nadawało właśnie prognozę pogody. "Nie mamy dla Państwa dobrych wiadomości..." zaczął się komunikat, po którym Teodor jęknął i zsunął się niżej w fotelu. "Zapowiadana poprawa pogody w tym tygodniu nie nastąpi, deszcz padać już nie powinien, spodziewane są natomiast gradobicia i silny, porywisty wiatr". Twarz Teodora była jak wykuta z kamienia, rysy przypominały pocztówkowe zdjęcia wielkich wodzów indiańskich z północnoamerykańskich prerii. Przez chwilę wydawać się mogło, że przyjął tą wiadomość zadziwiająco dzielnie, lecz oko zaszkliło się, a po policzku spłynęła łza. Powoli gromadzona i nawarstwiająca się od początku lipca złość w tym momencie ukierunkowała się stając się impulsem do szybkiego działania. Zaciskając dłonie na poręczach fotela, spiął się w sobie i wyskoczył z niego jak oparzony. Szybko nałożył na siebie przeciwdeszczowy płaszcz, dłoń uzbroił w przeciwgradową parasolkę i trzaskając drzwiami wyszedł. Jego wzrok był ostry, a umysł jasny jak za młodych lat, cel był wyznaczony. On, Teodor wyjeżdża na wakacje do ciepłych krajów. Porzuca szumiące wierzby wraz z Chopinowską muzyką na programie pierwszym polskiego radia, odlatuje tam gdzie zawsze jest odpowiednio gorąco a kobiety mają piękną opaleniznę!

poniedziałek, 18 lipca 2011

W stronę słońca


Lot odbył się 10 tysięcy metrów n.p.m., temperatura poza ścianami powietrznego statku wyniosła -60C, prędkość przelotowa 700 km/h co jak na możliwości Boeinga 737 w wersji 300, który lata młodości ma już dawno za sobą stało się nie lada wyczynem.
Na słońcu wylądowaliśmy z samego rana. Temperatura jak to w tym miejscu bywa spora ale i (co zrozumiałe) wilgotność powietrza prawie żadna, więc da się przeżyć w przeciwieństwie do panujących u nas letnich parnot tropiku.
Miejsce lądowania okalają morza, wiatr łagodzi klimat górzystej wyspy. Jest tak jak być powinno. Fauna i flora oczywiście słoneczna i u nas nie spotykana poza specjalistycznymi sklepami; w miejscu zakwaterowania brak kaloryferów, prąd tubylcy pozyskują z baterii słonecznych - rzecz jasna. U nas moglibyśmy pozyskiwać ją z jadu polityków ale na słońcu...
Owoce, jakie chcesz w dowolnej ilości jakie tylko lubisz - z tych słonecznych. Wokół istoty przebywające i przyjezdne wszystkie zbrązowione i wesołe. Aby nie było zbyt miło należy wspomnieć, że ceny nadal ziemskie istoty oślepiają.

czwartek, 7 lipca 2011

Idę, jadę, lecę

Idę, jadę, lecę,
grunt, że się przemieszczam
a samo to już wprawia mnie w radosny nastrój.
Zasiedzenie i zastanie
w domu, w pracy
ma zniknąć
a perspektywa
ciepłych ba goracych, bezdeszczowych
wakacji
napełnia mnie euforycznym optymizmem.
Podróż i cel stają się tak samo ważne.
Aparat fotograficzny
okulary przeciwsłoneczne
krem do opalania i po
zyskują w stosunku do
szczoteczki do zębów
i tego co dzisiaj w telewizji.

Perpsektywa ogladania świata w chmurach też nęci.

Jak znajdę dostęp do wifi
słońcem się podzielę.

Aloha.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

dysputa do wnętrza skierowana

Taaak...
szepnąłem sam sobie do ucha.
Świat jest zdecydowanie za nudny,
nawet to co jest niezwykle spektakularne
jest mało spektakularne.
Zachodzę więc w głowę
czy jest coś lub ktoś
c o k t o l w i e k mogłoby wyrwać mnie chociaż
na jeden dzień z marazmu powtarzalnej egzystencji
wprawiając w zachwyt nad nieułudą
ale nad byciem lub bytem
aby każdy oddech i ruch wprawiał mnie
w coraz to bardziej szaleńczy ciąg
bycia autentycznym.




wtorek, 7 czerwca 2011

Teodor i Antoni - Teodor -

- Teodor! Ryknął ktoś tuż za plecami Pana Teodora aż ten niemalże przysiadł pod mijanym właśnie krzakiem. Teodor! Sukinsynu, do nogi mówię! Panu Teodorowi w tym momencie przed oczami przeleciało całe życie zatrzymując się w ułamku sekundy przy hitlerowskiej okupacji, podczas której przecież wielokrotnie ocierał się o śmierć, a zszargane nerwy właśnie znów dały o sobie znać.
- Niemcy wrócili... pomyślał i już miał prysnąć jak za młodu między chaszcze, gdy właśnie z nich wyleciało psisko z językiem do samej ziemi i radośnie rozmerdanym ogonem.
- Teodor do jasnej... gdzież się szlajasz! Zza Pana Teodora wychyną właściciel zwierzęcia wyraźnie już rozluźniony. - I co psia mordo znów się gówna w krzakach nażarłeś?
Pan Teodor patrzył na sytuację w osłupieniu. Tymczasem właściciel zapiął psu smycz i szybkim krokiem oddalił się wraz z nim w przeciwnym kierunku.
- Psia mać! Zaklął pod nosem Pan Teodor.



środa, 1 czerwca 2011

* * *

słońce co rano wstaje
a księżyc co nocy wschodzi
noc nocą zostaje

jak od tysięcy lat

góry od zawsze stoją jak stały
w tych samych miejscach
na wstrzymanym oddechu
ot, po prostu skały

jak przez tysiące lat

a Ty
budujesz szopki
chrzanisz morały

a świat
jest
czarny
i biały

jak od tysięcy lat

niedziela, 29 maja 2011

Teodor i Antoni - Wizyta -

W dobrze już wysiedzianym w kwiatowe wzory fotelu drzemał Teodor. Na jego zsuniętych na czubek nosa okularach telewizor powtarzał odblaskami niebiesko białe obrazy. Z głośników płynął jednostajny i nic nie mówiący szum informacji mieszając się z dosyć głośnym ale miarowym pochrapywaniem, w które stopniowo powoli zaczął wrzynać się mechaniczny dźwięk. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nachalny i natarczywy. Widocznie zburzył spokój śpiącego, który zaczął nerwowo wiercić się machając raz po raz dłonią oganiając się od sennego roju pszczół, które atakował go z nachalną zaciętością. Gdy umilkł, Teodor na powrót zaczął spokojnie posypiać gdy coś nim gwałtownie wstrząsnęło.

- Teodor, Teodor! Wstawaj, żyjesz? Hej!

- Co do ... zbudzony rozglądał się półprzytomnie.

- Dzwoniłem do Twoich drzwi dobre trzy minuty, już myślałem że coś Ci się stało...

- Staryś a głupiś Antoni - mruknął jeszcze rozespany. Przecież gdyby mi się coś przytrafiło to Tobie pierwszemu bym o tym dał znak! Chyba się zdrzemnąłem...

- Tak, zdrzemnąłeś jak stary niedźwiedź w gawrze! Słyszałeś, Obama do nas przyleciał jest teraz w telewizji relacja z powitania.

- Wszelki duch... przecież go zabili... oglądałem wiadomości... no w Afganistanie...komandosi... kula w łeb...

- Osamę ustrzelili z al Kaidy, a przyleciał Obama, prezydent USA! Ryknął wyraźnie zniesmaczony głupotą kolegi Antoni.

- Wiesz Antoś, ja to już zupełnie przestałem się w tym orientować. Zresztą gówno z tego dla mnie wynika. Przyleciał i odleci a mojej emerytury i tak wyżej dźwignąć nie potrafi. Mówiąc to poczłapał zrezygnowany w jednym kapciu do kuchni, w której czekała na niego nieco już przestygnięta porcja ziółek.

środa, 25 maja 2011

Teodor i Antonii - Reklamy -

Jak co ranek leżąc w łóżku Teodor czekał aż włączy się radiobudzik i zacznie nadawać jego ulubiona stacja radiowa. Gdy tylko rozbrzmiały pierwsze takty jakiejś piosenki zlazł z łóżka i skierował się do wygódki. W tym czasie speaker rozpoczął czytać wiadomości, po których zakończeniu zaanonsowano reklamy.
"Masz problemy z wypróżnianiem? Nasz nowy rewelacyjny środek przeczyści łagodnie, nie przerwie Twojego snu...", "Swędzi Cię w miejscach intymnych - polecamy płyn do higieny intymnej marki..."
Myjąc dłonie i spoglądając w lusterko w swoje zbyt przekrwione oczy i rozmierzwione włosy słuchał nadal z zapartym tchem.
- Albo one albo ja.... liczył w duchu na ich lub swój rychły koniec.
A tu jak na złość...
"Problemy z oddawaniem moczu? Prostata alarmuje..."
A gdy rozpoczął smarowanie pieczywa masłem, jednocześnie doglądając mleka na gazie do uszu dobiegł kolejny blok reklamowy.
"Boli jak siadasz? To muszą być hemoroidy, pozbądź się ich już dziś dzięki nowej wyjątkowo skutecznej maści - polecanej również na pryszcze..."
"Krwawią Ci dziąsła, masz nieprzyjemny oddech..?"
Być może tego było za dużo i Teodor w przypływie młodzieńczych sił wyrwał kabel od zasilania z kontaktu po czym zamachując się jak Majewski kulą pchnął radiobudzik przez całą długość gościnnego pokoju kończąc jego żywot na sąsiedzkiej ścianie w efektownym trzasku łamanych elektroniczno - plastykowych kawałeczków.
- Teoś? Wszystko w porządku? Właśnie zza niej dobiegł zaniepokojony i przestraszony głos Antoniego.

- Aaa... całujcie mnie wszyscy w dupę!

wtorek, 24 maja 2011

w mieście

pijany idzie zygzakiem
babon niesie zakupy
ktoś się potkną
o krzywy chodnik
inny zaklął

a niewidomy chłopak
puka laską
w takt jednostajnej melodii

w samochodach
siedzą jak sępy
tępe głowy
złe na wszystkich wokół
bo najważniejsze
a cierpią
bez prawa pierwszeństwa
w kolejkach

upał zlepił spaliny
kurz tylko tu
ma kolor popiołu
a woda smak benzyny
- w ustach mam proszek

wieczorem
w domu
zamiast zimnej wody
wypiję piwo z lodówki
smak
wielkomiejskiej
swobody.


Teodor i Antoni - W parku -

Słońce było już dobrze w zenicie, pszczoły brzęczały ospale, a w miejskiej fontanience woda chyba tylko od niechcenia jeszcze się przelewała. Wszystkie ławeczki znajdujące się w najdogodniejszych miejscach Parku Saskiego były zajęte przez matki, mamki lub opiekunki, które korzystając z pięknej pogody zabrały dzieci na spacer. Drugą część z nich zajęła młodzież, która nie wiadomo dlaczego zamiast w szkole wybrała taki oto światopoglądowy typ nauki.
- Diabli nadali! Mruknął starszy pan w staromodnym białym garniturze. Nerwowo postukując laseczką skierował się w stronę jedynego niezajętego miejsca na środku placu. Uff - stęknął, do cholery z tym słońcem, mogłoby nieco powiać.
- Powitać pana radcę! Gdzieś zza ucha usłyszał znajomy głos.
- Aaa, witam pana dyrektora! Na spacerek? Uprzejmie zagadnął.
- Żona mnie wygoniła, żebym się trochę poruszał. Nie ma innej ławki, tak gdzieś w cieniu?
- Wszystkie zajęte. Niańki z dzieciakami na wszystkich się rozwaliły, a emeryt który swoje już przecież, Panie tego, odsłużył musi walczyć teraz i tu o przetrwanie. I dodam jeszcze - jest bez szans!
- Ech, kochany Panie Teodorze, kiedyś było zupełnie inaczej. Ale cóż dupokracja, spróbuj Pan którąś laską przepędzić lub na dzieciaka fuknąć, gotowi są za to człowieka zlinczować.
- Fakt, jak ojciec i matka nie nauczyli szacunku do starszych to nikt ich teraz nie nauczy!
Tymczasem tuż przed ich nosami, główną alejką niczym regata przepłynęła dziewczyna słuchając muzyki.
- Tfu, widział pan, panie tego, jak się nie ubrała? Toż to o pomstę do nieba woła! Panie Antku!
- Ehh, a ja gdybym był młody...
- Że co?! Widzę, że słońce również stare łby wysuszyło! Odrzekł wyraźnie zniesmaczony Pan Teodor - jednocześnie podpierając się na lasce i próbując wstać z przeklętego miejsca. Ki, diabeł? Portki się przykleiły? Ha, toż to guma do żucia! No, to już za dużo, nawet jak na mnie! Trzydzieści lat obstalowany garnitur a tu takie... I co, z taką plamą na tyłku do domu? Panie Antosiu, może mnie pan jakąś gazetką poratuje bo tak jakoś nie fortunnie iść...
- A tak, tak. Ot proszę... powiedział zakłopotany kolega podając pośpiesznie gazetę.
- Wyborcza?! No nie - nóż w samo serce! W takim razie wolę już z przyklejoną gumą na zadzie chodzić niż przed sąsiadami oczami świecić!

sobota, 14 maja 2011

Monolog Monstrum

"Mam w sobie wielką miłość, której nie potrafisz sobie wyobrazić oraz wielki gniew, który zadziwiłby cię ogromnie. Jeżeli nie zaspokoję jednego, pogrążę się w drugim"
Monstrum z dr Frankensteina



Kogo szukam?
Istoty...
jaką i sam jestem,
którą mógłbym
pokochać
całym swym Jestestwem.

Istoty jak Ja!
- aby tylko była...
i będąc jedynie
Mnie nie nienawidziła.

O kochaniu nie myślę!
- o duszy?
broń Boże!
Kim lub Czym
jestem?

- Nie wiem...

- więc
odchodzę.
w płomieniach
samounicestwienia

na stosie
moich pragnień
spalając pragnienia!


środa, 20 kwietnia 2011

obraz kontrolny

obraz kontrolny
to brak reakcji
obraz kontrolny
obraz stagnacji

nic nie mówimy
nic nie robimy
tylko piszemy
tylko patrzymy

obraz ten jasne
daje sygnały
tak, aby oczy
się nie spotkały

lub żeby dłonie
się nie dotknęły
i usta
aby nie zapragnęły

nic nie mówmy
tylko piszmy
nic nie róbmy
patrzymy




poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Codzienność

Codzienność
jest jak diabeł
co spowszedniał

spotykam ją
od szóstej z rana
do późnej nocy
- jest taka sama.

Nie muszę się umawiać
na spotkanie
Zabiegać o nią - też nie muszę
by czuła się kochana
Nie muszę...

Codzienność
przyjdzie sama

i nie poczuję
gdy znów wpadnę
w jej ramiona

Nie będzie dla mnie
ciepła,
chłodna
nie będzie cierpka
słodka, słona

po tym ją tylko poznam,
że to Ona.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Zimne ryby


Ilu z nas mówi wprost to o czym tak naprawdę myśli? W towarzystwie, w prywatnej rozmowie. Omijając pewne tematy jest łatwiej, mówić o niczym, bagatelizować - jest łatwiej. Staje się to pomysłem na całe życie.
Jednocześnie wartościujemy i boimy się osób, które "mają własne zdanie".
Paradoks społeczny.
Preferujemy osobniki podobne, to właśnie te niewyróżniające są dla nas bezpieczniejsze.
Indywidualiści mogą zaskoczyć, zagrozić, choć z drugiej strony intrygują, pociagają.
To typowe.
Typowe, że o tym nie mówimy.

wtorek, 22 lutego 2011

Dawno temu w odległej galaktyce...

Zaprojektowałem
w swojej głowie

Świat.

no świat,
taką "ludzką ziemię"

kręcącą kółka
we wszechświecie

samotną
chociaż pełną ludzi
ciągle drapiących ją po grzbiecie

trochę nieznośnych
wkurzających,
z tymi swoimi
"jeny", "ale"
"ty dziadu"
"sorry"
"jak wspaniale!"

i tak przez lat tych
sto tysięcy
a może mniej
a może więcej...

kręcącą kółka
we wszechświecie

i nagle!
gdyby?
żadne halo!
w lat setek mgnieniu
bez wyjątku
tak każdy człowiek
(jak wspaniale)
wskoczył
do swojej cud rakiety
i wyemigrował z niej
niestety...

- Z niedowierzaniem,
od niechcenia
włos przeczesała
"nasza Ziemia"

gdzieś w dal za nami
spoglądała

i się z radości rozleciała

THE END

niedziela, 6 lutego 2011

Dlaczego nie maliny?


"Dobrze jest znać prawdę i śpiewać o niej głośno, ale jeszcze lepiej jest znać prawdę i spiewać o śliwkach" przysłowie japońskie

Dlaczego nie śpiewać o malinach? Te pytanie nie daje mi zasnąć! :-)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Powrót do przeszłości - Kodak K600



Kupiłem go jako chłopiec w Szkole Podstawowej za wszystkie uzbierane pieniądze. W ten sposób wykonując olbrzymi skok technologiczny, żegnając się z ruską Smieną i stając się posiadaczem zaawansowanego sprzętu!

Kodak K600, rolka 36 zdjęć, każde na wagę złota. Dwa razy zastanawiałem się, czy je zrobić, potem oczekiwałem na ich wywołanie. Wiedziałem tylko, że odbitki zawsze wyjdą i będą przyzwoitej jakości.

Teraz zdjęcia wykonuję z komórki, cyfrowej lustrzanki w liczbie, o której wówczas mi się nie śniło. Udostępniane, powielane, obrabiane, przewalają się w gigabajtach danych na twardych dyskach moich komputerów.

Gdzieś jednak znikł ten czar zdjęć z pudełeczka, pojawiło się coś zupełnie innego, nowa rzeczywistość. Czasami wydaje mi się, że wiele rzeczy również się zmieniło.
Święta - jak zdjęcia - wyczekiwane, teraz stały się towarem natychmiast dostępnym błyszcząc jak listopadowa bombka w Hipermarkecie, która dynda tam do wiosny przy dźwięku kolęd zachęcających do większych zakupów.

Sparafrazuję słowa Custera o indianach; jeżeli się nie przystosujemy, nie zmienimy, to Ta cywilizacja przetoczy się po nas jak burza. Niestety trudno jej nie ulec, bo już wychodząc z marketu z "nowym" sprzętem, dowiadujemy się iż już jest jego "następca w sprzedaży od jutra w nowej, niższej cenie" a my kupiliśmy, przepłacając, starego grzmota.

Dlatego tym bardziej doceńmy to co kiedyś nam dobrze służyło, i bądźmy sentymentalni.

niedziela, 9 stycznia 2011

Rozmowa z cieniem



Z słuchawki słyszę
trzask czarnej płyty
przeszywający
w marsz muzyki

na zdjęciach
twarze czarne
od cienia
sylwetki w skoku
w biel
przeznaczenia

to głosy tylko
to tylko twarze
kawałki murów
których już nie ma.


Halo,
Edelman Marek?

Nie.
Marka nie ma.


Muzeum Powstania Warszawskiego styczeń 2010r.

niedziela, 2 stycznia 2011

Gnojek

Może jest coś
gdzieś tam głęboko
gdzie nikt nie widzi
coś tam w sobie

śmiejesz się z tego
czasem szydzisz
mówisz
"rysujesz to palcem w wodzie"

- Powiedz,
bądź napisz,
lub namaluj
- dotknij
weź śmiało
przecież możesz!

milczę

- więc spadaj

bo jesteś gnojek
do przewidzenia
- to typowe!