Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 30 kwietnia 2013

światy


Nie wiem kim
mogłabyś być,
kim jesteś
dla mnie.

narzeczoną,
siostrą,
żoną,

przyjacielem
- najwyraźniej

może...
(myślę sobie)

dusze żyją
gdzieś
w połowie

- światów
na dnie.

lub
być może
kiedyś - były.

Teraz w ciałach
brak im siły
brak im krwi
bijącej w żyły.

Brak charyzmy
i odwagi.

Brak,
przed Tobą
stoję nagi,
prawdy pełen.

Odejdź proszę...

Jestem.
Zostań.

Wszystko zniosę.




poniedziałek, 29 kwietnia 2013

do zapomnienia


malujesz chłodem
serce szklane, 
bezbarwne 
ogniem rozdmuchane
z potrzeby pragnień, 
niespełnienia 

łaknienia ust 
dla ust. 
łaknienia. 

cisza. 
Tak tylko trzymaj
dalej,
to idealny sposób

na zacieranie smaku

malin.

niedziela, 21 kwietnia 2013

wilcza

Zabolało
gdy uderzyłaś
słowami,
ucięłaś
co było
z nami,
między nami.

Pomyślałem,
że wszystko mi jedno,
bo przecież
nie byłem,
dla Ciebie
istotny.

Więc zacisnąłem wargi
spiąłem się
w sobie.
Przestało mi zależeć,
że odchodzisz,
że odchodzę.

Więc wszedłem w las,
jak w ogień.

Śnieg zaskrzypiał
pod łapami
nade mną księżyc,
czerń,
czerwień,
biel.

Drzewa stały się
donikąd drzwiami,




piątek, 12 kwietnia 2013

how do you do



przychodzisz do mnie
gdy jestem sam
otulasz moją duszę
gdy gryzę się niepokojem
jesteś, bo przecież zawsze byłaś,
jeszcze tam
gdzie świat nie miał barw,
a dźwięki łączyły się
w nastroje.






niedziela, 7 kwietnia 2013

nie ma



Tu tylko jest brak.
Nic, poza,
pusty świat,
pod stopami,
na moim niebie.

Cisza.

Tu, nawet wiatr,
nie wieje.

Nie szczeka pies,
kur nie pieje.

Zostałem sam.

Mój głos
w przestrzeni kona,

zmysły przynoszą
naiwną nadzieję.

Dziś jeszcze
jestem.
Jutrem
nie istnieję.

piątek, 5 kwietnia 2013

pozaplątani


dotykam
Ciebie
urojonej

wzgórz
dolin
gdzieś wyśnionych.

Dotykam sadu z malinami,
dotykam róży
Twój aksamit.

Otulam Ciebie
zbyt spokojnie,

a wszystko między
poziomkami,

pozaplątani zapachami.

wszystko
za nami
gdzieś
przed nami

czwartek, 4 kwietnia 2013

na łące



Nad senną mgławą łączyną
pod pajęczyną ze słońca
na trawy rosie srebrzonej
świtem wybiegła do słońca.

stopy jej lekko tańczyły
w miłosnym się gubiąc
szaleństwie, tańczyły
z stokrotką i bazią
tańczyły
bezwstydnie pięknie.

wiatr czesał włosy wilgotne
spijając rosę z jej szyi,
wiatr obejmował łagodnie
wirując w tańcu motylim.

ona mu przy tym radośnie,
śpiewała z trelem słowika
śpiewała niemal bezgłośnie,
śpiewała szmerem strumyka.

mdły księżyc już się rozpłynął,
szal mgły tylko się ostał,
zamiótł go wiatr peleryną,
po rosie ślad nie pozostał.

Wstałem zbyt późno, przyznacie
straciłem chwilę w jej locie,
lecz co widziałem spisałem,

Snem,
Pajęczyną w ulocie.




środa, 3 kwietnia 2013

w drogę

Za zamkniętymi
drzwiami - kolejne drzwi


Odchodzę,
gdzie piec
gorący parzy dłonie
gdzie wino
zawsze jest czerwone,
gdzie chleb rękami,
rwą na pół.

Odchodzę
w koniec,
Odchodzę
w dół.

To dobra jest
wiadomość chyba,

Był przecież,
a nie będzie.

I tak zbywał.