Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 września 2011

* * *

                      
Uśmiechnął się.

Gniew, który
nagle w  nim wybuchł
zgasł
jak pochodnia
wtopiona w wodę.

Patrzył
przed siebie
przez chwilę,
zakłopotany.

A ona
tak po prostu
przeszła obok
wielu dobrych lat
nic nie mówiąc.

Odwrócił się,
i odszedł.

Nigdy już
nie oglądał
się za siebie.
Nigdy
nie był już
nic nikomu winny.

3 komentarze:

Unknown pisze...

Ludzie odchodzą, na różne sposoby, odchodzą miejsca i domy. Niektórzy mówią, że jeśli coś się kończy, powstaje miejsce na coś nowego, ale to durnie, którzy nie rozumieją, że plaster nie pomaga na blizny.
Piszesz:

Nigdy
nie był już
nic nikomu winny.


A sobie? Zazwyczaj kredytujemy swoje poczynania, z rezerw, które gromadzimy skrupulatnie na gorszy czas. Potem zostaje deficyt, dług do spłacenia, grożący krachem, bankructwem emocjonalnym, albo uczuciowym.

Bartłomiej Bałaban pisze...

A jeżeli wybucha w Tobie złość to czy w tym momencie myslisz o bankructwie emocjonalnym, krachu, długach do spłacenia? Nawet jak już opada wychodzisz na spacer i mówisz sobie, różne rzeczy, uchodzi powietrze ale nie nagle a powoli. Czasami to powietrze nigdy nie ujdzie, zostaje.

Unknown pisze...

Tak, muszę się zgodzić, masz rację. Są zdarzenia, które nas zmieniają i nie ma powrotu do siebie sprzed.