Łączna liczba wyświetleń
czwartek, 7 lipca 2011
Idę, jadę, lecę
grunt, że się przemieszczam
a samo to już wprawia mnie w radosny nastrój.
Zasiedzenie i zastanie
w domu, w pracy
ma zniknąć
a perspektywa
ciepłych ba goracych, bezdeszczowych
wakacji
napełnia mnie euforycznym optymizmem.
Podróż i cel stają się tak samo ważne.
Aparat fotograficzny
okulary przeciwsłoneczne
krem do opalania i po
zyskują w stosunku do
szczoteczki do zębów
i tego co dzisiaj w telewizji.
Perpsektywa ogladania świata w chmurach też nęci.
Jak znajdę dostęp do wifi
słońcem się podzielę.
Aloha.
poniedziałek, 27 czerwca 2011
dysputa do wnętrza skierowana
wtorek, 7 czerwca 2011
Teodor i Antoni - Teodor -
środa, 1 czerwca 2011
* * *
a księżyc co nocy wschodzi
noc nocą zostaje
jak od tysięcy lat
góry od zawsze stoją jak stały
w tych samych miejscach
na wstrzymanym oddechu
ot, po prostu skały
jak przez tysiące lat
a Ty
budujesz szopki
chrzanisz morały
a świat
jest
czarny
i biały
jak od tysięcy lat
niedziela, 29 maja 2011
Teodor i Antoni - Wizyta -
W dobrze już wysiedzianym w kwiatowe wzory fotelu drzemał Teodor. Na jego zsuniętych na czubek nosa okularach telewizor powtarzał odblaskami niebiesko białe obrazy. Z głośników płynął jednostajny i nic nie mówiący szum informacji mieszając się z dosyć głośnym ale miarowym pochrapywaniem, w które stopniowo powoli zaczął wrzynać się mechaniczny dźwięk. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nachalny i natarczywy. Widocznie zburzył spokój śpiącego, który zaczął nerwowo wiercić się machając raz po raz dłonią oganiając się od sennego roju pszczół, które atakował go z nachalną zaciętością. Gdy umilkł, Teodor na powrót zaczął spokojnie posypiać gdy coś nim gwałtownie wstrząsnęło.
- Teodor, Teodor! Wstawaj, żyjesz? Hej!
- Co do ... zbudzony rozglądał się półprzytomnie.
- Dzwoniłem do Twoich drzwi dobre trzy minuty, już myślałem że coś Ci się stało...
- Staryś a głupiś Antoni - mruknął jeszcze rozespany. Przecież gdyby mi się coś przytrafiło to Tobie pierwszemu bym o tym dał znak! Chyba się zdrzemnąłem...
- Tak, zdrzemnąłeś jak stary niedźwiedź w gawrze! Słyszałeś, Obama do nas przyleciał jest teraz w telewizji relacja z powitania.
- Wszelki duch... przecież go zabili... oglądałem wiadomości... no w Afganistanie...komandosi... kula w łeb...
- Osamę ustrzelili z al Kaidy, a przyleciał Obama, prezydent USA! Ryknął wyraźnie zniesmaczony głupotą kolegi Antoni.
- Wiesz Antoś, ja to już zupełnie przestałem się w tym orientować. Zresztą gówno z tego dla mnie wynika. Przyleciał i odleci a mojej emerytury i tak wyżej dźwignąć nie potrafi. Mówiąc to poczłapał zrezygnowany w jednym kapciu do kuchni, w której czekała na niego nieco już przestygnięta porcja ziółek.
środa, 25 maja 2011
Teodor i Antonii - Reklamy -
wtorek, 24 maja 2011
w mieście
Teodor i Antoni - W parku -
sobota, 14 maja 2011
Monolog Monstrum
środa, 20 kwietnia 2011
obraz kontrolny
poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Codzienność
jest jak diabeł
co spowszedniał
spotykam ją
od szóstej z rana
do późnej nocy
- jest taka sama.
Nie muszę się umawiać
na spotkanie
Zabiegać o nią - też nie muszę
by czuła się kochana
Nie muszę...
Codzienność
przyjdzie sama
i nie poczuję
gdy znów wpadnę
w jej ramiona
Nie będzie dla mnie
ciepła,
chłodna
nie będzie cierpka
słodka, słona
po tym ją tylko poznam,
że to Ona.
czwartek, 7 kwietnia 2011
Zimne ryby
Ilu z nas mówi wprost to o czym tak naprawdę myśli? W towarzystwie, w prywatnej rozmowie. Omijając pewne tematy jest łatwiej, mówić o niczym, bagatelizować - jest łatwiej. Staje się to pomysłem na całe życie.
Jednocześnie wartościujemy i boimy się osób, które "mają własne zdanie".
Paradoks społeczny.
Preferujemy osobniki podobne, to właśnie te niewyróżniające są dla nas bezpieczniejsze.
Indywidualiści mogą zaskoczyć, zagrozić, choć z drugiej strony intrygują, pociagają.
To typowe.
Typowe, że o tym nie mówimy.
wtorek, 22 lutego 2011
Dawno temu w odległej galaktyce...
w swojej głowie
Świat.
no świat,
taką "ludzką ziemię"
kręcącą kółka
we wszechświecie
samotną
chociaż pełną ludzi
ciągle drapiących ją po grzbiecie
trochę nieznośnych
wkurzających,
z tymi swoimi
"jeny", "ale"
"ty dziadu"
"sorry"
"jak wspaniale!"
i tak przez lat tych
sto tysięcy
a może mniej
a może więcej...
kręcącą kółka
we wszechświecie
i nagle!
gdyby?
żadne halo!
w lat setek mgnieniu
bez wyjątku
tak każdy człowiek
(jak wspaniale)
wskoczył
do swojej cud rakiety
i wyemigrował z niej
niestety...
- Z niedowierzaniem,
od niechcenia
włos przeczesała
"nasza Ziemia"
gdzieś w dal za nami
spoglądała
i się z radości rozleciała
THE END