Szybkie śniadanie.
z rana
do szkoły
potem przez tory...
Czarna Kapota.
Cisza Martwota.
I jestem tu.
Nademną obok
i pod leżą
Oni;
szarzy czarni czerwoni
rzuceni na kilka dni
jak zdechłe psy.
czekam
może
przyjdzie rodzina
czekam
może
zapłacze dziewczyna
czekam
aż
zeschła krew
strupem spadnie
w wiatr i w kurz.
Jak płatek z róż.
A teraz wstyd.
oczy otwarte
gardło rozdarte
jak kurtka
wzdłuż
i
w stos
z innymi,
nieznajomymi
w Krzyż Jezusowy.
Weźcie mnie
w głuche korytarze
weźcie mnie
zapite twarze
rozszarpcie by zszyć!
Oskalpowałeś z cierpienia,
oskalpuj z cienia.
W mrok
w grób
zrzuć.
Jak płatek z róż.
2 komentarze:
Solidna dramaturgia....
Ciekawie piszesz....
Smutne. Ale najgorsze, że takich przypadków jest wiele... Wychodzi się do szkoły, pracy, sklepu i już się nie wraca...
Prześlij komentarz