chciałbym
dotknąć
nocnych barw
poczuć ust
i smak
i kształt
wgryźć się w szyi
słodki zapach
poczuć piersi
szybsze bicie
włosów całun
za przykrycie
tali Twojej
objąć
łuk
chciałbym
Łączna liczba wyświetleń
21,728
piątek, 7 grudnia 2007
ad maiorem Dei gloriam
Wstałem rano,
zjadłem śniadanie to samo
i
"do roboty!"
Sterta papierów
przerzucona
kilka telefonów
rozmów bez liku
w domu
obiad,
trochę śmiechu trochę krzyku
ułożyłem do snu dzieci
w końcu własne
na tapczanie
spanie
sen bez snu
po prostu spanie.
zjadłem śniadanie to samo
i
"do roboty!"
Sterta papierów
przerzucona
kilka telefonów
rozmów bez liku
w domu
obiad,
trochę śmiechu trochę krzyku
ułożyłem do snu dzieci
w końcu własne
na tapczanie
spanie
sen bez snu
po prostu spanie.
czwartek, 15 listopada 2007
g ł u p o t a
przeraża - na drodze
intryguje - we mnie i w Tobie
ciekawi - przez okno
bawi - jak gorzko i słodko!
zasmuca - post factum
osacza jak romans
sąsiada z sąsiadką
w
gazecie
radiu
i telewizorze
tak chce
tak wie
tak potrafi
tak mogła by móc!
tak mogła by móc!
mogła - ale
jakoś nie może.
intryguje - we mnie i w Tobie
ciekawi - przez okno
bawi - jak gorzko i słodko!
zasmuca - post factum
osacza jak romans
sąsiada z sąsiadką
w
gazecie
radiu
i telewizorze
tak chce
tak wie
tak potrafi
tak mogła by móc!
tak mogła by móc!
mogła - ale
jakoś nie może.
s e x o m a c h i o
bez większego znaczenia,
sensu.
z potrzeby,
nawyku do przyjemności.
bo
to
lubię
i czy muszę się tłumaczyć
księdzu?
można zgłupieć.
sensu.
z potrzeby,
nawyku do przyjemności.
bo
to
lubię
i czy muszę się tłumaczyć
księdzu?
można zgłupieć.
czwartek, 18 października 2007
* * *
Coś do mnie mówisz
coś bez większego znaczenia
widzę tylko
ruch warg
W czerwonym świetle stopu
samochodu z naprzeciwka
Patrzę w Twoje oczy
Jesteś tak daleko
jesteś tak bliska
coś bez większego znaczenia
widzę tylko
ruch warg
W czerwonym świetle stopu
samochodu z naprzeciwka
Patrzę w Twoje oczy
Jesteś tak daleko
jesteś tak bliska
czwartek, 11 października 2007
Tragediante & Comediante
Dzień Świstaka.
Dobry film, obejrzałem go dziś ponownie. Przyjaciele się krzywią, a żona nie chce oglądać ze mną starych ogranych komedii. Dlaczego?
Oczekuje(my?) na "nowy film", który coś przyniesie, zmieni i stanie się ciekawym tematem podczas następnej dyskusji. Bull shit.
Dlaczego "stara komedia"? Dla mnie ma urok, związany z moim "dzieciństwem". W święta Bożego Narodzenia w TV zawsze leciał "Witaj Święty Mikołaju" z Chevy Chasem lub właśnie "Dzień Świstaka" z Billem Murrayem. Mogłem to oglądać co roku i co roku się z tego śmiać. Teraz oglądam je z bardziej dojrzałej perspektywy (przynajmniej tak mi się wydaje). Okazuje się, że przerysowane zdarzenia często w taki właśnie sposób pojawiają się w naszym codziennym życiu. Pozornie dla nas nie śmieszne, lub nawet tragiczne - u obserwatora wzbudzają salwy śmiechu. Trafiają się codziennie, niektóre ukrywamy tak aby nikt niepożądany się o nich nie dowiedział, gdyż zburzy to nasz pomnikowy wizerunek osoby poważnej co samo w sobie jest wartością. Inspektor Clouseau grany przez Petera Sellersa jest tu moim (że tak powiem) faworytem. Film leci własnym biegiem wydawać by się może na pierwszy rzut oka, że to jakaś sensacja, być może nawet nudnawa ale do czasu gdy... Wkracza Inspektor Clouseau i wszystko się wali, pali i w ruinę obraca - czegokolwiek się nie dotknie. Nawet sprzątając wciągnie papugę do odkurzacza!
Co z tego wszystkiego? Po co o tym piszę? Otóż po to - nie bierzmy życia na poważnie. Ono się zaczęło i kiedyś się skończy.
Ważne jest aby przeżyć je dobrze a moim zdaniem zawsze od tragedii lepsza jest komedia choć być może z tego bloga wynika coś innego, za co aŁtor szczerze przeprasza.
Dobry film, obejrzałem go dziś ponownie. Przyjaciele się krzywią, a żona nie chce oglądać ze mną starych ogranych komedii. Dlaczego?
Oczekuje(my?) na "nowy film", który coś przyniesie, zmieni i stanie się ciekawym tematem podczas następnej dyskusji. Bull shit.
Dlaczego "stara komedia"? Dla mnie ma urok, związany z moim "dzieciństwem". W święta Bożego Narodzenia w TV zawsze leciał "Witaj Święty Mikołaju" z Chevy Chasem lub właśnie "Dzień Świstaka" z Billem Murrayem. Mogłem to oglądać co roku i co roku się z tego śmiać. Teraz oglądam je z bardziej dojrzałej perspektywy (przynajmniej tak mi się wydaje). Okazuje się, że przerysowane zdarzenia często w taki właśnie sposób pojawiają się w naszym codziennym życiu. Pozornie dla nas nie śmieszne, lub nawet tragiczne - u obserwatora wzbudzają salwy śmiechu. Trafiają się codziennie, niektóre ukrywamy tak aby nikt niepożądany się o nich nie dowiedział, gdyż zburzy to nasz pomnikowy wizerunek osoby poważnej co samo w sobie jest wartością. Inspektor Clouseau grany przez Petera Sellersa jest tu moim (że tak powiem) faworytem. Film leci własnym biegiem wydawać by się może na pierwszy rzut oka, że to jakaś sensacja, być może nawet nudnawa ale do czasu gdy... Wkracza Inspektor Clouseau i wszystko się wali, pali i w ruinę obraca - czegokolwiek się nie dotknie. Nawet sprzątając wciągnie papugę do odkurzacza!
Co z tego wszystkiego? Po co o tym piszę? Otóż po to - nie bierzmy życia na poważnie. Ono się zaczęło i kiedyś się skończy.
Ważne jest aby przeżyć je dobrze a moim zdaniem zawsze od tragedii lepsza jest komedia choć być może z tego bloga wynika coś innego, za co aŁtor szczerze przeprasza.
niedziela, 7 października 2007
* * *
Dlaczego tęsknię
za Tobą?
Myślałaś podobnie?
czy tylko ja to zmyśliłem
by czuć się z tym dobrze
- a źle z tym się czułem.
Dlaczego tęsknię
-to banał pytanie!
jak;
Dlaczego kocham
nie mówiąc
- "kochanie" ?
Tak minie jak życie
o niczym rozmowa
czy powiem?
czy powiesz?
te słowa
bez słowa.
za Tobą?
Myślałaś podobnie?
czy tylko ja to zmyśliłem
by czuć się z tym dobrze
- a źle z tym się czułem.
Dlaczego tęsknię
-to banał pytanie!
jak;
Dlaczego kocham
nie mówiąc
- "kochanie" ?
Tak minie jak życie
o niczym rozmowa
czy powiem?
czy powiesz?
te słowa
bez słowa.
Nic ponadto.
Robię codziennie to co wydaje mi się za słuszne i co do mnie należy, jednak pod koniec każdego dnia wydaje mi się, że czegoś nie zrobiłem, coś mnie ominęło w zapełnionym dniu, w którym zionie pustką.
A przecież wszystko było w porządku, dzionek upłynął jak wiele innych przed nim - na pracy, z rodziną - a jednak...
"Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać"".
Łk 17, 5 - 10
... i nic ponadto.
piątek, 5 października 2007
Kogo to obchodzi?
Wydawało mi się, że wiele widziałem. Myliłem się.
Oglądałem niedawno scenę bezprzykładnego okrucieństwa, zupełnie pozbawioną emocji, zimną i wyrachowaną.
Przez myśl przeszły mi wiadomości z wydarzeń, konfliktów które na co dzień dotykają wielu osób. Mowa tu o winnych lub nie, nie ma zupełnie sensu bo czy taka śmierć ma sens?
W Czeczenii mordują rodziny bez względu na wiek i płeć, mocarstwu potrzebne jest kilka km ziemi więcej. W Birmie zabijają bo kto im zabroni, władza musi się przecież utrzymać? W Afryce dzieci rozstrzeliwują dzieci na skalę masową. W Iraku jak nie zginie kilkanaście osób w zamachu to szkoda nawet o tym wspominać, grunt że mam ropę do samochodu.
Zabijają pojedyńczo, masowo, czym popadnie i jak popadnie, bez i dla celu lub dla ideii.
Dlatego pytam się, dlaczego ten świat jest taki popieprzony?
Patrzę w ekran TV mętnym wzrokiem żrąc popcorn i biorę w tym mimowolny udział. Jestem współsprawcą bo się temu nie przeciwstawiłem, jestem współodpowiedzialny i Ty również bo nie czujesz się współodpowiedzialny.
Oglądałem niedawno scenę bezprzykładnego okrucieństwa, zupełnie pozbawioną emocji, zimną i wyrachowaną.
Przez myśl przeszły mi wiadomości z wydarzeń, konfliktów które na co dzień dotykają wielu osób. Mowa tu o winnych lub nie, nie ma zupełnie sensu bo czy taka śmierć ma sens?
W Czeczenii mordują rodziny bez względu na wiek i płeć, mocarstwu potrzebne jest kilka km ziemi więcej. W Birmie zabijają bo kto im zabroni, władza musi się przecież utrzymać? W Afryce dzieci rozstrzeliwują dzieci na skalę masową. W Iraku jak nie zginie kilkanaście osób w zamachu to szkoda nawet o tym wspominać, grunt że mam ropę do samochodu.
Zabijają pojedyńczo, masowo, czym popadnie i jak popadnie, bez i dla celu lub dla ideii.
Dlatego pytam się, dlaczego ten świat jest taki popieprzony?
Patrzę w ekran TV mętnym wzrokiem żrąc popcorn i biorę w tym mimowolny udział. Jestem współsprawcą bo się temu nie przeciwstawiłem, jestem współodpowiedzialny i Ty również bo nie czujesz się współodpowiedzialny.
środa, 19 września 2007
Tango Milonga
TANGO MILONGA
Muzyka: Jerzy Petersburski, słowa: Andrzej Włast
piosenka z repertuaru Stanisławy Nowickiej
(rewia Warszawa w kwiatach, kabaret Morskie Oko, 1928 lub 1929)
Refren: Tango milonga, tango mych marzeń i snów,
Niechaj me serce ukołysze!
Tango milonga, jak dawniej grajcie mi znów,
Zabijcie tę dręczącą ciszę!
Żegnajcie dawne wspomnienia,
Żegnajcie burze i serc uniesienia,
Czas wszystko odmienia,
Kochanko ma, żegnam cię, wspomnij mnie!
Tango milonga, tango mych marzeń i snów,
Niechaj ostatni raz usłyszę.
.
Klip Wideo za uprzejmą zgodą Jurek46pink YouTube
czwartek, 13 września 2007
Wynalazca

"dr Roger Kusch, wynalazca urządzenia do eutanazji. Kusch przedstawił ostatnio urządzenie pensjonariuszom domu starców w Hamburgu"(za TVN24)"
Dzieje się. Aby odejść, możemy położyć się w wygodnym łóżku, nacisnąć przycisk i bezboleśnie umrzeć.
Znów myślę o śmierci mojego ojca, który zmarł na chorobę nowotworową. Przez okres jej trwania tj. trzech lat byłem przy nim, każdego dnia siedząc przy jego szpitalnym łóżku. Byłem przy nim jak on przy mnie przez moje życie. Pomimo cierpienia nigdy nie poprosił o to aby go nie leczyć, lub o to żeby już z tym skończyć. Miał dla kogo żyć, miał ciągle jakiś cel do zrealizowania, chociaż osiągnął ich tak wiele i stracił tak wiele.
Prawdopodobnie nigdy nie przypuszczał, że tak odejdzie. Miał wielkie poczucie humoru. Śmiał się mówiąc, że w kościele ludzie śpiewają; "(...) od nagłej niespodziewanej śmierci uchroń nas Panie - a kto chce wolno umierać?" - pytał. - Nikt. Chcemy aby odbyło się to możliwie szybko i możliwie bezboleśnie.Dzieje się. Aby odejść, możemy położyć się w wygodnym łóżku, nacisnąć przycisk i bezboleśnie umrzeć.
Znów myślę o śmierci mojego ojca, który zmarł na chorobę nowotworową. Przez okres jej trwania tj. trzech lat byłem przy nim, każdego dnia siedząc przy jego szpitalnym łóżku. Byłem przy nim jak on przy mnie przez moje życie. Pomimo cierpienia nigdy nie poprosił o to aby go nie leczyć, lub o to żeby już z tym skończyć. Miał dla kogo żyć, miał ciągle jakiś cel do zrealizowania, chociaż osiągnął ich tak wiele i stracił tak wiele.
Dał mi przykład, że można żyć godnie i tak umrzeć. Dziś wiem, że była to jego ostatnia lekcja, lekcja z życia której nigdy nie zapomnę.
Proszę Boga aby gdy nadejdzie mój czas mógł być silny jak on i nie odszedł jak usypiany zastrzykiem w klinice zwierzak.
Przychodzimy w bólu na ten świat i w bólu z niego odchodzimy.
środa, 5 września 2007
But w bycie.
Okazuje się że Esencja Życia w moim przypadku złożona jest z zadań do wykonania, z których chciałbym dobrze zdać ten życiowy egzamin, tak aby nie zawieść samego siebie i nie zawieść tych przedemną, przed którymi stanę kiedyś i będę bardziej lękał się ich oceny niż Jego Samego.
wtorek, 21 sierpnia 2007
Equus polonus sum!
Stało się!
Wsiadłem na konia! Jechałem sam, pierwszy raz. Wspaniałe uczucie dla mnie, mniej dla konia. Ale cóż... Kolejnym razem jako nawiązkę za cierpienie niesienia ponad 100kg człowieka przyniosę mu a właściwie jej(!) marchew.
Człowiek na koniu czuje się inaczej. Zupełnie dziwne uczucie. Wiem, że pomimo tego, że bolą mnie pewne rejony ciała (hehe...) powtórzę to i osiągnę taki poziom aby móc całkowicie samodzielnie pojechać na typowy spacer.
Co jest w jeździe konnej takiego co przyciąga? Na pewno jest wiele odpowiedzi. Dla mnie faceta miasta jest z pewnością inność, w której zawiera się zapach końskiego potu, bolące nogi i odparzone dupsko. Siedzisz na zwierzęciu mającym 170 - 180 cm w kłębie. Prowadzisz potem tą górę na wybieg, szczotkujesz, rozkulbaczasz. W stajni śmierdzi tak cudownie, że nie chcę wychodzić. Żyć nie umierać! Odrywam się od papierkowej roboty. zapominam. Jest koń i ja. Klepię ją po szyi i wiem, że dostałem dziś największego żarłoka i lenia w klubie - klacz Filadelfię, której na jeździe niewiele zależy i robi ze mną co chce - czyli więcej stoi niż jedzie a jedzie gdzie chce, nie ja! Wydaje mi się, że mamy podobne charaktery.
Niedługo kolejna przygoda i zanosi się ponownie na spotkanie z Filadelfią. Czuję że to ona uczy mnie jak się zachować ale droga do pełnego porozumienia będzie jeszcze długa.
Koniem dla nich istnienie! - Trzeba znać ogiera;
Pięści słucha, czy pieśni, czy rwie się w step czy w tłum;
I umieć nie spaść, kiedy piersi pęd rozpiera
A spadłszy, szepnąć jeszcze - equus polonus sum!
J. Kaczmarski
środa, 8 sierpnia 2007
Nie bardziej prawdziwy niż Ty
Dodryfował do wybrzeża Holandii, ma ponad 2.5 metra wzrostu. Monstrualna kopia zabawki mieszcząca się normalnie w dłoni z niecodziennym napisem "no real than you are".
Jak tam trafił - przypadkiem czy celowo?
Zresztą czy to ważne?
Istotne jest, że budzi zainteresowanie a o to dzisiaj chodzi. Ludzie przyjeżdżają żeby go obejrzeć, zrobić fotkę z wakacji. Dotknąć czegoś zupełnie abstrakcyjnego czego nie powinno tam być.
A on jest nie bardziej prawdziwy niż Ty.
Jak tam trafił - przypadkiem czy celowo?

Zresztą czy to ważne?
Istotne jest, że budzi zainteresowanie a o to dzisiaj chodzi. Ludzie przyjeżdżają żeby go obejrzeć, zrobić fotkę z wakacji. Dotknąć czegoś zupełnie abstrakcyjnego czego nie powinno tam być.
A on jest nie bardziej prawdziwy niż Ty.
poniedziałek, 30 lipca 2007
Człowiek musi sobie czasami polatać.
Popadłem ostatnio w moralizatorski ton. Zrobiło się ni to śmiesznie ni to strasznie. Tymczasem rzeczywistość jest zgoła inna, głupawa rzecz by można. Człowiek zastanawia się do czego życie prowadzi, w którym prym wiedzie wszechogarniająca rutyna nakreślona wytyczonymi i niejako zaprogramowanymi zajęciami. Jak tak dalej pójdzie to umrę również w sposób wcześniej zaprogramowany, a w zasadzie prawdopodobnie zaprogramował to już Stwórca.
Dlatego aby od rutyny uciec, człowiek postanowił być chytry jak rosomak i wymyślił wakacje. Niby wszystko ok, ale spróbuj dostać marne dwa tygodnie urlopu! Dostaliśmy tylko jeden, więc spiesznie spakowaliśmy się przygotowując wczasy w górach chili jednym z dwóch dostępnych middle class kierunkach północ&południe. Na tym już etapie pojawiły się pierwsze niepokoje. Mielonka czy zestaw obiadowy? Dochodząc do ugody wyruszyliśmy. Droga jak droga - dziura, dziura, koleina, korek, zwężenie. Wszystkie remonty czas w wakacje zacząć ale sza dojechaliśmy w Tatry. Lokalizacja niezła, wychodek z widokiem na Giewont, siedząc można kontemplować bez potrzeby zabierania gazety ze sobą. Dzieci jak dzieci są w górach chcą nad morze.
Pierwsze wrażenia:
Krupówki. Szkoda gadać, żal patrzeć. Tłok jak w Tokio niezależnie od godziny. W upale topi się nawet kostka brukowa. Furorę robią wszelkiej maści grajkowie na byle czym byle po co. Podobnie portreciści z bożej łaski, mimowie, itp. wszystko to otoczone tłumem łasych na sensację dowolnego formatu ceprów.
Gdzie się wybrać (z dziećmi)?
Morskie Oko - komu życie miłe i nie chce się zatruć spalinami i kurzem z parkingu lub wleźć w końską kupę niech sobie odpuści.
Aquapark - nowa rozrywka w Zakopcu - nieźle, nieźle ale nad jeziorem taniej. Żeby rodzinka się pobawiła z godzinę trzeba wywalić min. z 60 zł. Zjeżdżalnie - w porzo poza 20 min. staniem w kolejce do najlepszej (czyt. najwyższej), z której w czasie efektownego 35 sek. zjazdu myślałem, że to już moje ostatnie chwile a lądowanie pomimo że do wody do miękkich nie należało. Już ja ich...
Knajpy, puby i cukiernie - tu poszaleliśmy. Oczywiście z dziećmi można poszaleć ale na lodach w Macu, żona tradycyjnie wszystko byle z kremem i słodkie więc ciastkarnie. Zewsząd dobiega jednak wspaniały zapach pieczonych baranów, przesycony piwem pitym na wolnym powietrzu.
Gubałówka - wjazd kolejką. Żadna atrakcja ale atrakcja obowiązkowa. Stojąc na niej podziwiamy mrowisko na krupówkach, ciesząc się że jesteśmy tu a oni tam.
Dolina Strążyska - to już coś. Z dala od męki miasteczka i za symboliczną cenę wstępu. Kanapki + zapas piciu obowiązkowo. Obcowanie z prawie dziką przyrodą i strumień.
Pogoda jak nic wciąż dopisywała + 35 C, bierz smołę gotuj.
Dzieci szczęśliwe (kiedy pojedziemy nad morze?), żona zadowolona (ale kasy poleciało!), ja się cieszę (jak wrócimy - odpocznę -aha).
A w domu nudno potwornie nudno, mówi się trudno i do pracy. Kwiatki przeschły, śmieci leżą gdzie upadły. Pozostały zdjęcia, trochę górskiego powietrza w słoiku i miłe wspomnienia.
Już w wyobraźni widzę całą familyję na nartach, za niedługo rzecz jasna.
Ergo
Człowiek musi sobie czasami polatać.
Zakopane A.D. lipiec 2007r.
Dlatego aby od rutyny uciec, człowiek postanowił być chytry jak rosomak i wymyślił wakacje. Niby wszystko ok, ale spróbuj dostać marne dwa tygodnie urlopu! Dostaliśmy tylko jeden, więc spiesznie spakowaliśmy się przygotowując wczasy w górach chili jednym z dwóch dostępnych middle class kierunkach północ&południe. Na tym już etapie pojawiły się pierwsze niepokoje. Mielonka czy zestaw obiadowy? Dochodząc do ugody wyruszyliśmy. Droga jak droga - dziura, dziura, koleina, korek, zwężenie. Wszystkie remonty czas w wakacje zacząć ale sza dojechaliśmy w Tatry. Lokalizacja niezła, wychodek z widokiem na Giewont, siedząc można kontemplować bez potrzeby zabierania gazety ze sobą. Dzieci jak dzieci są w górach chcą nad morze.
Pierwsze wrażenia:
Krupówki. Szkoda gadać, żal patrzeć. Tłok jak w Tokio niezależnie od godziny. W upale topi się nawet kostka brukowa. Furorę robią wszelkiej maści grajkowie na byle czym byle po co. Podobnie portreciści z bożej łaski, mimowie, itp. wszystko to otoczone tłumem łasych na sensację dowolnego formatu ceprów.
Gdzie się wybrać (z dziećmi)?
Morskie Oko - komu życie miłe i nie chce się zatruć spalinami i kurzem z parkingu lub wleźć w końską kupę niech sobie odpuści.
Aquapark - nowa rozrywka w Zakopcu - nieźle, nieźle ale nad jeziorem taniej. Żeby rodzinka się pobawiła z godzinę trzeba wywalić min. z 60 zł. Zjeżdżalnie - w porzo poza 20 min. staniem w kolejce do najlepszej (czyt. najwyższej), z której w czasie efektownego 35 sek. zjazdu myślałem, że to już moje ostatnie chwile a lądowanie pomimo że do wody do miękkich nie należało. Już ja ich...
Knajpy, puby i cukiernie - tu poszaleliśmy. Oczywiście z dziećmi można poszaleć ale na lodach w Macu, żona tradycyjnie wszystko byle z kremem i słodkie więc ciastkarnie. Zewsząd dobiega jednak wspaniały zapach pieczonych baranów, przesycony piwem pitym na wolnym powietrzu.
Gubałówka - wjazd kolejką. Żadna atrakcja ale atrakcja obowiązkowa. Stojąc na niej podziwiamy mrowisko na krupówkach, ciesząc się że jesteśmy tu a oni tam.
Dolina Strążyska - to już coś. Z dala od męki miasteczka i za symboliczną cenę wstępu. Kanapki + zapas piciu obowiązkowo. Obcowanie z prawie dziką przyrodą i strumień.
Pogoda jak nic wciąż dopisywała + 35 C, bierz smołę gotuj.
Dzieci szczęśliwe (kiedy pojedziemy nad morze?), żona zadowolona (ale kasy poleciało!), ja się cieszę (jak wrócimy - odpocznę -aha).
A w domu nudno potwornie nudno, mówi się trudno i do pracy. Kwiatki przeschły, śmieci leżą gdzie upadły. Pozostały zdjęcia, trochę górskiego powietrza w słoiku i miłe wspomnienia.
Już w wyobraźni widzę całą familyję na nartach, za niedługo rzecz jasna.
Ergo
Człowiek musi sobie czasami polatać.
Zakopane A.D. lipiec 2007r.
poniedziałek, 23 lipca 2007
J III S - Castrum Doloris
Odwiedzone Groby Królewskie na Wawelu zrobiły na mnie duże wrażenie - w szczególności sarkofag Jana III Sobieskiego. Przed wejściem wyobrażałem sobie wybudowane przepyszne, godne króla miejsce spoczynku. Tymczasem obłożona z wierzchu folią, stojąca pod rusztowaniem, z uwagi na remontowane wnętrze grobowe, kamienna skrzynia trumienna wmurowała mnie obok niej w ziemię. Otóż stanąłem przed spoczywającym królem, za którego czasów Rzeczypospolita była rzeczywistą liczącą się w świecie potęgą. Jego czyny były oczywistym wyrazem troski o ojczyznę a także ówczesną Europę.
Natomiast porażki osobiste i polityczne J III S nie przesłoniły mi obrazu króla lecz przeciwnie - stworzyły wizerunek człowieka z krwi i kości.
Stałem tak w grobowej ciemnicy spoglądając na sarkofag kryjący jego szczątki i rozmyślałem nad słowami księdza Załuskiego, który po śmierci Jana III pisał:
Natomiast porażki osobiste i polityczne J III S nie przesłoniły mi obrazu króla lecz przeciwnie - stworzyły wizerunek człowieka z krwi i kości.
Stałem tak w grobowej ciemnicy spoglądając na sarkofag kryjący jego szczątki i rozmyślałem nad słowami księdza Załuskiego, który po śmierci Jana III pisał:
" Zdaje mi się, że schodzimy razem z nim do grobu, sława ojczyzny z nim stała i z nim przepadła. Nosił koronę królewską tak, że powadze królewskiej dodał więcej świetności, niż od niej nabierał. Nie bez podstawy lękam się, że wraz z jego zgonem umrze i dzielność Polaków. "
Splendor i Majestat
Rzeczypospolitej
Chwała rycerstwa
mroku całunem stulona.
Współcześnie od wieków
w Wawelskiej spoczywa Kaplicy.
Gdzie honory należne
odbiera - Ciszy.
Wawel lipiec 2007
Wyszedłem na zewnątrz, oślepiło mnie słońce, na wawelskim dziedzińcu straszny rwetes wielonarodowych nacji, temperatura + 35 C.
niedziela, 22 lipca 2007
Kącik babuni z cyklu - Rozpoznawanie kubeczków na chodniku
Widziałem błaznów na ulicy
z gitarą bez strun dźwięku
w ubraniu mima sfarbowanym w złoto
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Widziałem błaznów na ulicy
męczącym jakieś kiepskie pieśni
byle jak i byle po co
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Widziałem błaznów na ulicy
odrysowujących w karton twarze
kreskę po kresce
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Widziałem błaznów na ulicy
co jeden lepszy od drugiego
wszystko w Zakopanym
z ziarnem tajemnicy
wszystko w Zakopanym
pozbawione Jego
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Zakopane lipiec 2007
z gitarą bez strun dźwięku
w ubraniu mima sfarbowanym w złoto
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Widziałem błaznów na ulicy
męczącym jakieś kiepskie pieśni
byle jak i byle po co
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Widziałem błaznów na ulicy
odrysowujących w karton twarze
kreskę po kresce
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Widziałem błaznów na ulicy
co jeden lepszy od drugiego
wszystko w Zakopanym
z ziarnem tajemnicy
wszystko w Zakopanym
pozbawione Jego
- byle z kubeczkiem na chodniku.
Zakopane lipiec 2007
poniedziałek, 2 lipca 2007
w mieście nie widać gwiazd
Wychodzę na balkon
nocą.
Świerszcz gra o snach
kasztan szepce coś po coś
latarnie otula mdły mak.
Podemną bez twarzy twarze
krzykiem chcą straszyć czas.
W mieście jest
niebo,
czerwone.
W mieście jest
niebo,
bez gwiazd.
nocą.
Świerszcz gra o snach
kasztan szepce coś po coś
latarnie otula mdły mak.
Podemną bez twarzy twarze
krzykiem chcą straszyć czas.
W mieście jest
niebo,
czerwone.
W mieście jest
niebo,
bez gwiazd.
niedziela, 1 lipca 2007
Miejsce, którego nie ma
Jeżeli jest miejsce, którego
nie ma...
ergo
Jeżeli miejsca nie ma
- to istnieje...
Jeżeli jego tu nie ma,
czy wie, że ja teraz jestem?
czy w miejscu, którego nie ma
czeka na mnie?
czy nie zabłądzimy i odnajdziemy
się kiedyś?
w miejscu które nie istnieje,
i gdzie wszystko istnieje?
Pamiętam, że wątpił.
mówił, że wszystko się okaże
i że się dowie - gdy odejdzie
gdy mógł jeszcze śmiał się
głaszcząc mnie po głowie
Wiem, w ciemności widzisz więcej
bo jej tam nie ma.
Tacie.
sobota, 30 czerwca 2007
Na wstępie.
WodaMineralnaGazowana
Bąbelek
orzeźwia umysł.
Łaskocze,
zastanawia
Sprawia,
że czuję się lepiej
gdy czuję się
gorzej.
Ich wielość
zmienia
naturę Wszechświata.
Ich wielość
sprawia,
że możesz.
Bąbelek
orzeźwia umysł.
Łaskocze,
zastanawia
Sprawia,
że czuję się lepiej
gdy czuję się
gorzej.
Ich wielość
zmienia
naturę Wszechświata.
Ich wielość
sprawia,
że możesz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)