Popadłem ostatnio w moralizatorski ton. Zrobiło się ni to śmiesznie ni to strasznie. Tymczasem rzeczywistość jest zgoła inna, głupawa rzecz by można. Człowiek zastanawia się do czego życie prowadzi, w którym prym wiedzie wszechogarniająca rutyna nakreślona wytyczonymi i niejako zaprogramowanymi zajęciami. Jak tak dalej pójdzie to umrę również w sposób wcześniej zaprogramowany, a w zasadzie prawdopodobnie zaprogramował to już Stwórca.
Dlatego aby od rutyny uciec, człowiek postanowił być chytry jak rosomak i wymyślił wakacje. Niby wszystko ok, ale spróbuj dostać marne dwa tygodnie urlopu! Dostaliśmy tylko jeden, więc spiesznie spakowaliśmy się przygotowując wczasy w górach chili jednym z dwóch dostępnych middle class kierunkach północ&południe. Na tym już etapie pojawiły się pierwsze niepokoje. Mielonka czy zestaw obiadowy? Dochodząc do ugody wyruszyliśmy. Droga jak droga - dziura, dziura, koleina, korek, zwężenie. Wszystkie remonty czas w wakacje zacząć ale sza dojechaliśmy w Tatry. Lokalizacja niezła, wychodek z widokiem na Giewont, siedząc można kontemplować bez potrzeby zabierania gazety ze sobą. Dzieci jak dzieci są w górach chcą nad morze.
Pierwsze wrażenia:
Krupówki. Szkoda gadać, żal patrzeć. Tłok jak w Tokio niezależnie od godziny. W upale topi się nawet kostka brukowa. Furorę robią wszelkiej maści grajkowie na byle czym byle po co. Podobnie portreciści z bożej łaski, mimowie, itp. wszystko to otoczone tłumem łasych na sensację dowolnego formatu ceprów.
Gdzie się wybrać (z dziećmi)?
Morskie Oko - komu życie miłe i nie chce się zatruć spalinami i kurzem z parkingu lub wleźć w końską kupę niech sobie odpuści.
Aquapark - nowa rozrywka w Zakopcu - nieźle, nieźle ale nad jeziorem taniej. Żeby rodzinka się pobawiła z godzinę trzeba wywalić min. z 60 zł. Zjeżdżalnie - w porzo poza 20 min. staniem w kolejce do najlepszej (czyt. najwyższej), z której w czasie efektownego 35 sek. zjazdu myślałem, że to już moje ostatnie chwile a lądowanie pomimo że do wody do miękkich nie należało. Już ja ich...
Knajpy, puby i cukiernie - tu poszaleliśmy. Oczywiście z dziećmi można poszaleć ale na lodach w Macu, żona tradycyjnie wszystko byle z kremem i słodkie więc ciastkarnie. Zewsząd dobiega jednak wspaniały zapach pieczonych baranów, przesycony piwem pitym na wolnym powietrzu.
Gubałówka - wjazd kolejką. Żadna atrakcja ale atrakcja obowiązkowa. Stojąc na niej podziwiamy mrowisko na krupówkach, ciesząc się że jesteśmy tu a oni tam.
Dolina Strążyska - to już coś. Z dala od męki miasteczka i za symboliczną cenę wstępu. Kanapki + zapas piciu obowiązkowo. Obcowanie z prawie dziką przyrodą i strumień.
Pogoda jak nic wciąż dopisywała + 35 C, bierz smołę gotuj.
Dzieci szczęśliwe (kiedy pojedziemy nad morze?), żona zadowolona (ale kasy poleciało!), ja się cieszę (jak wrócimy - odpocznę -aha).
A w domu nudno potwornie nudno, mówi się trudno i do pracy. Kwiatki przeschły, śmieci leżą gdzie upadły. Pozostały zdjęcia, trochę górskiego powietrza w słoiku i miłe wspomnienia.
Już w wyobraźni widzę całą familyję na nartach, za niedługo rzecz jasna.
Ergo
Człowiek musi sobie czasami polatać.
Zakopane A.D. lipiec 2007r.
Dlatego aby od rutyny uciec, człowiek postanowił być chytry jak rosomak i wymyślił wakacje. Niby wszystko ok, ale spróbuj dostać marne dwa tygodnie urlopu! Dostaliśmy tylko jeden, więc spiesznie spakowaliśmy się przygotowując wczasy w górach chili jednym z dwóch dostępnych middle class kierunkach północ&południe. Na tym już etapie pojawiły się pierwsze niepokoje. Mielonka czy zestaw obiadowy? Dochodząc do ugody wyruszyliśmy. Droga jak droga - dziura, dziura, koleina, korek, zwężenie. Wszystkie remonty czas w wakacje zacząć ale sza dojechaliśmy w Tatry. Lokalizacja niezła, wychodek z widokiem na Giewont, siedząc można kontemplować bez potrzeby zabierania gazety ze sobą. Dzieci jak dzieci są w górach chcą nad morze.
Pierwsze wrażenia:
Krupówki. Szkoda gadać, żal patrzeć. Tłok jak w Tokio niezależnie od godziny. W upale topi się nawet kostka brukowa. Furorę robią wszelkiej maści grajkowie na byle czym byle po co. Podobnie portreciści z bożej łaski, mimowie, itp. wszystko to otoczone tłumem łasych na sensację dowolnego formatu ceprów.
Gdzie się wybrać (z dziećmi)?
Morskie Oko - komu życie miłe i nie chce się zatruć spalinami i kurzem z parkingu lub wleźć w końską kupę niech sobie odpuści.
Aquapark - nowa rozrywka w Zakopcu - nieźle, nieźle ale nad jeziorem taniej. Żeby rodzinka się pobawiła z godzinę trzeba wywalić min. z 60 zł. Zjeżdżalnie - w porzo poza 20 min. staniem w kolejce do najlepszej (czyt. najwyższej), z której w czasie efektownego 35 sek. zjazdu myślałem, że to już moje ostatnie chwile a lądowanie pomimo że do wody do miękkich nie należało. Już ja ich...
Knajpy, puby i cukiernie - tu poszaleliśmy. Oczywiście z dziećmi można poszaleć ale na lodach w Macu, żona tradycyjnie wszystko byle z kremem i słodkie więc ciastkarnie. Zewsząd dobiega jednak wspaniały zapach pieczonych baranów, przesycony piwem pitym na wolnym powietrzu.
Gubałówka - wjazd kolejką. Żadna atrakcja ale atrakcja obowiązkowa. Stojąc na niej podziwiamy mrowisko na krupówkach, ciesząc się że jesteśmy tu a oni tam.
Dolina Strążyska - to już coś. Z dala od męki miasteczka i za symboliczną cenę wstępu. Kanapki + zapas piciu obowiązkowo. Obcowanie z prawie dziką przyrodą i strumień.
Pogoda jak nic wciąż dopisywała + 35 C, bierz smołę gotuj.
Dzieci szczęśliwe (kiedy pojedziemy nad morze?), żona zadowolona (ale kasy poleciało!), ja się cieszę (jak wrócimy - odpocznę -aha).
A w domu nudno potwornie nudno, mówi się trudno i do pracy. Kwiatki przeschły, śmieci leżą gdzie upadły. Pozostały zdjęcia, trochę górskiego powietrza w słoiku i miłe wspomnienia.
Już w wyobraźni widzę całą familyję na nartach, za niedługo rzecz jasna.
Ergo
Człowiek musi sobie czasami polatać.
Zakopane A.D. lipiec 2007r.
1 komentarz:
Latać czasem wręcz człowiek musi! Ostatnio latałem parę dni temu w Bieszczadach. Leciałem przez szczyt Tarnicy. Machałem skrzydłami aż mi tchu brakło. Czułem, że lecę i widziałem, że lecę. Inni słyszeli.
Prześlij komentarz