Nad senną mgławą łączyną
pod pajęczyną ze słońca
na trawy rosie srebrzonej
świtem wybiegła do słońca.
stopy jej lekko tańczyły
w miłosnym się gubiąc
szaleństwie, tańczyły
z stokrotką i bazią
tańczyły
bezwstydnie pięknie.
wiatr czesał włosy wilgotne
spijając rosę z jej szyi,
wiatr obejmował łagodnie
wirując w tańcu motylim.
ona mu przy tym radośnie,
śpiewała z trelem słowika
śpiewała niemal bezgłośnie,
śpiewała szmerem strumyka.
mdły księżyc już się rozpłynął,
szal mgły tylko się ostał,
zamiótł go wiatr peleryną,
po rosie ślad nie pozostał.
Wstałem zbyt późno, przyznacie
straciłem chwilę w jej locie,
lecz co widziałem spisałem,
Snem,
Pajęczyną w ulocie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz